Mam za zadanie, na czyjąś sugestię, napisać coś na temat asymetrii istnienia. Od razu zastrzegam, że jest to wyznanie osobiste, a nie teoretyczne. Wszelkie modne teorie duchowe jakoś nie przemawiają do mojej osoby. Czytam czasem, nie wywołujące większego odzewu w mojej głowie, prace popularnych teoretyków duchowości, i jedyne, co w nich odnajduję, to jakieś prymitywne echa teorii filozoficznych, na tyle znanych, że katowano nimi młodzież na studiach. Nie widzę żadnej oryginalności w pracach większości guru współczesności, nie tylko takich kontrowersyjnych autorytetów, jak Osho albo inni przekręciarze, ale nawet uznanych autorytetów, nad którymi pochylają się uznani, współcześni filozofowie. Zazwyczaj są to nowe, urokliwe klasyfikacje czegoś, odpowiadające niewątpliwie na ludzkie zapotrzebowanie porządkowania świata, ale jak wszystkie klasyfikacje, nie dające żadnych odpowiedzi na żadne, istotne pytania.
Postanowiłam więc ignorować wszelkie książkowe teorie i zająć się własnymi pomysłami. Pewnie nie są oryginalne, ale są przeżyte, odciśnięte na własnej skórze – jak się dawniej mówiło. Nie wiem, czy jestem już na nie gotowa, ale nie mam zbyt wiele czasu, żeby je przetrawiać, puszczę więc wśród ludzi niedopracowane, kulawe, jak ja sama zresztą. Zapraszam, może ktoś zrobi z nich coś bardziej sensownego.
Pierwsze i najważniejsze, co zauważam we wszystkich cudzych przekazach to fakt, że są płynne – nawet te najbardziej przed wiekami przemyślane i dopracowane, w naszych czasach zyskują nowe, niespodziewane oblicze. Wygląda na to, że oryginalność przebija sensowność i doświadczenie. W pewnej reklamie usłyszałam: jakiś produkt jest dobry, tobie z nim jest dobrze, więc jesteś dobry. Przeciwstawienie dobro/zło może więc ewoluować na wyżyny wzmożenia intelektualnej czkawki, aż igranie z jakąś myślą, przeobrazi się w pewnik. Podobnie, jak dla zwykłego zjadacza chleba, za sprawą bankowych reklam, przestają mieć znaczenie prawne różnice między pożyczeniem, a wypożyczeniem (gdzie trzeba oddać konkretną, identyfikowalną rzecz, a nie jej obliczoną — czasem dowolnie — wartość); tak i wkrótce łatwo będzie można udowodnić, iż dobro w tobie pochodzi wyłącznie z dobrych przedmiotów, które konsumujesz. Skutkiem takich umysłowych nagięć, pojęcie symetryczności przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, zwłaszcza jeśli dotyczy naszych stosunków i innymi ludźmi i innych ludzi z nami. Ty jesteś zły – powiemy wkrótce, bo masz złego kroju ubranie, używasz złego szamponu i ogólnie rzecz biorąc jesteś brzydki i źle zaprojektowany.
Moje poczucie asymetrii istnienia ma więc podbudowę w społecznym trendzie, choć gra odbywa się w moim wnętrzu, a nie w tyglu stosunków z innymi.
Piotr Jaczewski w swoim ostatnim tekście omawia teorie przekonujące nas, że mechanizmy ewolucyjne w naszych ocenach moralnych i powiązanych z nimi emocjach, wzięły się z ewolucji sześciu przeciwstawień: troska/krzywda, sprawiedliwość/oszustwo, lojalność/zdrada, autorytet/bunt, świętość/upodlenie, wolność/ucisk — mające moc skłaniania nas do wartościowania różnych obiektów; uznawania ich za pożądane bądź nie, co ma istotne znaczenie dla spójności grup. Wnioskuję więc z tego, iż dla zapewnienia tej spójności nie jest konieczne to, co uważamy za moralne, bądź nie, a nawet to, czy ma lub miało jakiś związek z naszą egzystencją, jako człowieka i jego dążeniem do przetrwania. W świetle powyższego, bezsensowne myślenie może podobnie silnie łączyć, jak wielowiekowe, spójne i sprawdzone przekonania. (co zresztą dzieje się każdego dnia na naszych oczach).
Może więc powinniśmy więcej myśleć o asymetrii naszego świata zewnętrznego i wewnętrznego, jako antidotum na coraz większe ławice zatapiających nas, rzekomo symetrycznych głupstw?
Po tym, nieco przydługim wstępie, tak usprawiedliwiona, zajmę się osobistym doświadczaniem asymetrii.
Taki człowiek, jak ja, cieleśnie dzieli się w swoim odczuciu na 4 ćwiartki – prawą przednią i tylną oraz lewą przednią i tylną. (Ktoś inny może dzielić się na górę i dół, ale ja poprzestanę na własnych odczuciach) Jestem leworęczna, więc wiem, że prawa strona mojego mózgu zawiaduje lewą stroną mojego ciała jak chce i potrafi. Skutkiem tego ta lewa strona jest lepsza, dokładniejsza, precyzyjniejsza, ale i bardziej wrażliwa; zaś prawa, stanowiąca jej wsparcie – silniejsza, bardziej stabilna i niezłomna. Kiedy jeszcze studiowałam i przeżywałam stresy egzaminacyjne, zdarzało mi się, że lewa noga popadała w jakieś drżenia i dygoty i tylko dzięki prawej nodze i prawej ręce udawało mi się wejść do pokoju i usiąść naprzeciwko egzaminatora. Potem już przejmowała władzę prawa strona mojego mózgu, z wirówki myśli, wiadomości i przekonań, wyławiająca i wyciągająca za uszy na wierzch autorskie kompozycje, mające stanowić odpowiedź na zadane pytanie.
Tak byłam przyzwyczajona uważać przez wiele lat, że stan ten traktowałam jako normalny i nie widziałam w nim żadnej asymetrii. Starość, oczywiście, zaczęła prostować moje błędne mniemania, jednocześnie pozwalając udowodnić rzeczywistość, na przykład za pomocą zdjęć rentgenowskich. Wykazały one, że moja prawa połowa jest bardziej zużyta, pokręcona, starta i wyświechtana, co świadczy dowodnie o tym, że wspieranie bardziej szkodzi, niż samodzielne, egoistyczne działanie.
Oczywiście zniosłam dzielnie tę wiedzę i wyciągnęłam z niej praktyczne wnioski, wspierając z kolei tę słabszą stronę, a ciężar egzystencji przekładając na silniejszą (np. zajmując się porannym pisaniem, a nie uprawianiem porannego biegania). Przez jakiś czas było to doskonałe, praktyczne wyjście z rozmaitych życiowych dylematów; jednak okazało się ślepą uliczką.
Wszystko skomplikowało się za sprawą leczenia. Wówczas okazało się, że większe obciążenie jednej strony, powoduje przeciwwagę w drugiej stronie. Tak więc za sprawą jakichś tam przyczepów mięśniowych w dwóch przednich ćwiartkach, powstawały dodatkowe ogniska bólu w ćwiartkach tylnych (niezależnie od bóli zlokalizowanych w środkach stawów). Ponieważ różne zastrzyki mają różny okres działania (od miesiąca do roku) i z uwagi na skutki uboczne ostrzykiwania bolących miejsc, iniekcje podzielone są na cztery etapy, dokonywane w tygodniowych odstępach, zaczęłam odczuwać swoje cztery ćwiartki, jako samodzielne twory natury. Ich związek z moim mózgiem i moim myśleniem okazał się jeszcze bardziej skomplikowany, niż oczekiwałam. I te odczucia zapoczątkowały moją refleksję o asymetrii istnienia.
Porzucam teraz sprawy fizjologii i przechodzę na etap wtórnych oddziaływań.
Moja prawa tylna ćwiartka pragnie aktywności, ale prawa przednia najchętniej zapadłaby w fotel. Obie lewe wolałyby się położyć na płasko, ale prawa półkula mózgu okres tego wypoczynku chciałaby wykorzystać na snucie pewnych dywagacji, które w danym momencie uważa za tak niesłychanie istotne, iż odwleczenie ich zapisania, może zburzyć całą myślową konstrukcję. Niestety, siedzenie przy komputerze, to nie leżenie; wszystkie ćwiartki protestują, woląc już poruszanie się, niż zastygnięcie w niekorzystnej pozycji. Moja osoba podejmuje więc wyprawę do kuchni. celem zrobienia sobie herbaty i tu napotyka na kolejne trudności. Dla utoczenia wody z baniaka należy pozbawić lewą ćwiartkę podparcia (wszak lewa ręka musi zająć się pompką, a nie wspieraniem prawej nogi za pośrednictwem chodzika). Za chwilę jednak, to prawa ręka musi sięgnąć po elektryczny czajnik, otworzyć przykrywkę , a prawa przybić jego zamknięcie uderzeniem pięści (taka już natura tego czajnika). Obie nogi protestują solidarnie, a ich protest znajduje odzew w zwojach mózgu. Jedna jego połowa pożąda życia oderwanego od rzeczywistości, druga zaś woła o trzymanie się realiów. Pojawienia się w otoczeniu jakiegoś gościa, a zwłaszcza gościa uważającego moje 4 ćwiartki za jedną osobę (zupełnie normalną, jak wszyscy wokół) prowokuje wybuch żalu i pretensji. Asymetria ciała przekłada się na asymetrię istnienia. Cieszę się z wizyty, ale płaczę wewnątrz, że nikt mnie nie rozumie. Rozczulam się nad sobą, ale nie okazuję tego, bowiem gość mógłby wziąć nogi za pas i któż zapewniłby mi dopływ nowych wrażeń?
Wynoszę się więc z herbatą na fotel, a moje myśli krążą wokół tego, co bym jeszcze zrobiła, gdybym nie musiała siedzieć w fotelu. Może herbata była za słabym wyzwaniem? Może należałoby spróbować zagnieść ciasto i zrobić pierogi? Ale protestuje ćwiartka lewa. Źle się czuje na stołku na kółkach, jeżdżącym po kuchni, zaś przeniesienie pracy na stół w jadalni, zasypie podłogę mąką, której sprzątnięcia odmawia każda z moich ćwiartek. Prawa połowa mojego mózgu kusi, że mogłabym, lepiąc te pierogi, osiągnąć kilka korzyści na raz: ćwiczyć palce, posłuchać nagrań wykładów z astrologii, na które nigdy nie mam czasu, zaś lewa część mózgu przywołuje ją do porządku.
— Zawsze, gdy czegoś słuchasz, masz jakieś przemyślenia i na ogół potem o nich zapominasz, bo nie zapisałaś na czas. Lepiej więc nie słuchaj, nie kombinuj, nie będziesz musiała zapisywać i brudzić paluchami po mące klawiatury komputera. Już jest wystarczająco zasyfiona, a do sklepu po nową przecież nie pójdziesz! W dodatku te twoje pierogi są coraz mniej foremne. Daj se spokój, kobieto!
Na tym polega moja asymetria istnienia.
Dlatego, moim zdaniem nie ma sensu dzielenie świata na jakiekolwiek symetryczne części; jest on zdecydowanie asymetryczny. Tylko nie wszyscy o tym jeszcze wiedzą.
http://www.rp.pl/artykul/75248-Rozebrana–rozlozona-na-lopatki-i–nozki.html