Harmonia

Im więcej się uczę tym trudniej mi idzie zadawanie pytań. Świeży astrolog ma wiele prostych pytań w rodzaju: czy dostanę pieniądze, czy znajdę pracę, czy on wróci do mnie i tak dalej. Albo: co/kogo mam wybrać z rysujących się możliwości (jakby wybory w pełni zależały od nas). Astrologa studiującego nieco dłużej drążą pytania, które nigdy nie zastaną zadane albo zabraknie im formalnej treści. Coś, co mieści się jedynie w sferze możliwości albo jest dywagacją w rodzaju: co by było, gdyby było?, dlaczego na mnie to wypadło?, czy zawsze już mnie będzie doświadczał zły los? czy do siebie pasujemy? itp. korci chyba każdego astrologa, jednak dotyczy wyłącznie jego samego. Klientowi rzadko przychodzi do głowy o coś takiego zapytać, bowiem bardziej się boją odpowiedzi niż jej braku i to świetnie, chociaż astrologa nużą stale zadawane zwykłe pytania o pieniądze, spółki, związki i szefów tyranów. Astrologia harmoniczna otwiera nowe możliwości, żeby tylko umieć z nich skorzystać!astro001

Awaria

Jestem przerażona. Wczoraj wieczorem wyłączył się inernet (chociaż ikonka migała zachęcająco na zielono) a także zwariowała telewizja. Obraz zatrzymał się na jakimś widoku rowerzysty z góry i zastygł. Czekałam kilkanaście minut aż ruszy, ale nie ruszył. Ani cyfrowy ani analogowy (dołączony dodatkowo dla takich babć jak ja) Ostatni raz tak było za stanu wojennego, chociaż wówczas zamilkło i radio, a internetu nie było. Dzisiaj nie mam radia, więc nie mogłam sprawdzić. Sąsiedzi ruszyli szturmem przed blok i odpalali radia samochodowe w nadziei przekonania się czy to jakiś zamach, czy może pucz albo coś w tym rodzaju. Muzyka operowa mieszała się z patriotycznymi pieśniami o odgłosami nieodległej karetki a także jakiś straży pożarnych. W dodatku z pobliskich łąk dobiegał zapach spalenizny. Nadsłuchiwałam pilnie ale niczego się nie dowiedziałam. Pół nocy oczekiwałam czy nie rozlegną się wybuchy.Błogosławiłam swój pomysł, żeby zamrozić dwa razowe chleby i pół nie zjedzonego udka tudzież wczorajsze leczo. Niestety, moje pokolenie tak już ma. Brak aktualnej orientacji przekładał się na codzienne dolegliwości. Dziś około 10-ej zadzwoniłam do UPC i dowiedziałam się z gadającego automatu, że okolica ma awarię. Odetchnęłam , ale pomyślałam, że tak łatwo wzbudzić panikę. Zwłaszcza, że rano nie było jeszcze gazet w kiosku. Ale były bułki.Skoro tak, widać wojna jeszcze nie nadeszła…

Skąd wzięła się Sierotka?

OKŁADKA DO DRUKU2222222222

Dawno, dawno temu w polskiej telewizji pojawił się serial japoński o trudnych losach małej dziewczynki, sierotki sprzedanej albo oddanej w służbę. Serial ten zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Inną inspiracją były 2 powieści: jedna rosyjskiego (radzieckiego wówczas) autora, bodajże któregoś z Simionowów, może Konstantego, opisująca spośród wielu bohaterów także losy dziewczyny – sieroty i podrzutka na ukraińskiej wsi w czasie „Wielkiego Głodu” i ideologicznej walki z burżujami (do której to, gorszej kategorii ludzi ją zaliczono); druga, czeskiego pisarza  Vladimira Parala „Zawód: kobieta”. O ile serial japoński i powieść pisarza rosyjskiego były historiami opowiedzianymi jak najbardziej na serio, o tyle bohaterka Parala ze wszelkich opresji lat pięćdziesiątych, wdrażania komunizmu w Czechosłowacji wychodziła cało dzięki niewypowiedzianym zbiegom przypadków. Była to dziewczyna rozrywkowa, ale ze wszech miar pechowa, niemniej ten jej cały pech zaprowadził ją w najwyższe sfery gospodarcze i rządowe wbrew jej oczekiwaniom i chęciom. Całe życie marzyła o pracy w pralni, gdzie ubrane na biało kobiety w obłokach pary, niczym anielice oczyszczają wszelki brud, tymczasem musiała obracać się w świecie polityków i prowadzić jakieś komunistyczne firmy. Powieść była lekka, zabawna, ale realia już zupełnie nie (np. aresztowanie za trzydniowe nieusprawiedliwione opuszczenie pracy i wyrok za tzw. bumelanctwo).

Bardzo podobała mi się ta historia i powzięłam zamiar napisania powieści o dziewczynie, która z dołów społecznych i losu pomocy domowej wybiła się do losów urzędniczki, potem zaś decydenta firmy, aż wreszcie wkroczyła w nowe i fizycznie nie udźwignęła ciężaru sukcesu, przy okazji tracąc życie osobiste. W drugiej części powieści chciałam udokumentować te wszystkie przebrzmiałe już procedury, śmieszne chyba w epoce komputerów, z którymi musiał zmagać się człowiek wychowany i wykształcony w czasach PRL. Ktoś, kogo w czasach szkoły uczono liczyć na liczydłach, w czasach studiów na „kręciołkach” (arytmometrach) i kto wreszcie na starość musiał porzucić swoją dotychczasową wiedzę i poznać nowe: komputery, źle działające skomplikowane maszyny z zachodniego demobilu (np. kserokopiarki z sortowniami kopii), a przede wszystkim nową mentalność, drapieżną i nie liczącą się z nikim. Pracowałam w takiej firmie u schyłku swojego zawodowego życia i nie zapomnę widoku dzieci moich młodszych koleżanek, śpiących w magazynkach druków na stertach paczek oraz ich matek podpierających zapałkami powieki, pracujących w nocy, bowiem właścicielowi firmy wydawało to się nową, europejską tendencją.

Opowieść o Sierotce zaplanowałam na 2 części, z czego oddaję do rąk czytelnika część pierwszą, część 2 jest na ukończeniu.

Pierwotną inspiracją bohaterki była moja pomoc domowa; znacznie później jednak, gdy z powodu zatoru w tętnicy trafiłam do szpitala w Siemiatyczach na Podlasiu (gdzie w okolicy miałam działkę rekreacyjną) poznałam kilka kobiet, współtowarzyszek na wieloosobowej sali; dowiedziałam się tak wiele o życiu tych kobiet, ich trudach nieszczęściach i braku zrozumienia; dlatego bohaterką uczyniłam jedną z nich, młodą dziewczynę. Zdaniem pewnej krytyczki literackiej w wypowiedzi nieoficjalnej „Kiedy rodzisz się tu kobietą, jeszcze na wsi gdzieś na ścianie wschodniej, to jakbyś startowała z kamieniem u szyi”. W powieści umieściłam niektóre z autentycznych historii zasłyszanych w tym szpitalu, na przykład poród matki bohaterki i wszystkie okoliczności mu towarzyszące, opowieści o wojennych i powojennych bojownikach podziemia i inne.

Podlasie jest i było dla mnie ziemią magiczną. Nigdzie indziej nie wsiąkło w tę ziemię tyle krwi i nigdzie indziej nie usłyszałam usprawiedliwień od ich ofiar dla tych, którzy zabijali. Czasami  wydawać się mogło, iż tam znajduje się ta ziemia, gdzie nadstawiano drugi policzek w nadziei, że oprawcy zrozumieją swój błąd. Tam też spotkałam potomków oprawców, którzy przyznawali się do swoich traum z racji przynależności nie do tej, a do drugiej ze stron. Trafiłam tam także na opowieści wskazujące na to, iż młode dziewczyny dopiero na starość zrozumiały grzechy przez siebie popełnione. Próbowałam zawrzeć tę wiedzę w swoim opowiadaniu „Te drzwi”, ale wiedza ta była skażona moją młodością i niezrozumieniem. Dopiero w „Sierotce”, jak sądzę, udało mi się pokazać pokoleniowy ciąg doświadczeń, możliwość ich interpretacji, gorycz i nieodwracalność zbyt późnego zrozumienia.

Moja „Sierotka” nie jest prawdziwą sierotką. Ma rodziców i rodzeństwo, nie stanowią oni jednak dla niej oparcia. Przeciwnie, pozbywają się jej z domu zapewniając los, którego nie chciała i który jej ciążył. Jest jednak sierotą także w innym znaczeniu – tym jakiego używa się mówiąc o „sierotach po PRL”. Nie mam na myśli bynajmniej mentalności, ale to, że wszystko, co ludzie ci osiągnęli, okazało się nieprzydatnym balastem w ich życiu. Bardzo długo szukałam innego tytułu, ale nie udało mi się znaleźć żadnego, z którego byłabym zadowolona. Dlatego pozostał tytuł roboczy.

Ktoś po lekturze „Sierotki”, usiłujący znaleźć podobieństwa między tę powieścią, a innymi literackimi opisami dziejów kobiet, usytuował książkę między „Malowanym ptakiem” Kosińskiego, a „Panną Nikt” Tomka Tryzmy. Podobieństwa miały wynikać także z opowieści snutej bez emocji, gdzie same fakty, bez roztkliwiania się (które moim zdaniem byłoby niestosowne), mogą budzić grozę. Trudno mi to ocenić z pozycji osoby zaangażowanej w narrację, choć zdaję sobie sprawę z mojej awersji do wielkich słów – wszak tyle ich słyszymy w reklamach, gdzie ktoś, kto „pisze historię swojego życia” po prostu kupuje nowy model samochodu. Nie piszę więc historii trudnego życia pewnej dziewczyny, tylko zgłębiam wszystkie te przedmioty,  osoby i przekonania otaczające ją, próbując ukazać wszystkie łączące je nici. Jeżeli rozszerzy to czyjąś wiedzę o czasach PRL – będę szczęśliwa.