Stowarzyszenie Pro life zamieszcza odpowiedź na zamieszczoną przez kogoś makabryczną fotografię nowo narodzonego potworka. Kiedyś przechowywano takie dzieci w słojach, zapewne martwo urodzone albo poronione płody dla nauki i przestrogi. Ten miał rurkę prowadzącą ze środka bezkształtnej masy z trojgiem wystających oczu – więc jeszcze żył. Fotografia miała być argumentem przeciwko zmianom ustawy proponowanym przez Kaję Godek. Nie zamierzam wdawać się w dyskusję o aborcji, tutaj znamy już większość argumentów obu stron, okopanych w swoich przekonaniach, zainteresowało mnie jednak pewne uzasadnienie słuszności zakazu aborcji płodów uszkodzonych. Przytoczę je poniżej:
„Tak, to ludzkie i miłosierne. Duchy w ten sposób wyrównują swoje długi karmiczne, a niektóre mają w tej kwestii naprawdę przesrane i muszą się wcielić setki razy w tak chore ciało, by odkupić swoje winy. To Bóg decyduje o tym. Dokonując aborcji uniemożliwia się choremu duchowi wkroczenie na ścieżkę uleczenia – więc czy to NAPRAWDĘ jest takie miłosierne? Materialiści uważają że mają rację, ponieważ posiadają bardzo szczątkową wiedzę na ten temat. Ja natomiast poznałam spirytyzm, który bardzo dokładnie i niesłychanie logicznie, podpierając się dowodami, omawia ten temat.”
Zainteresowało mnie przekonanie ludzi o tym, co jest dowodem, a co nie. Pomieszanie tradycji chrześciańskich, buddyjskich, spirytystycznych i sam Bog wie jakich, które stało się normą w dzisiejszych czasach, jakkolwiek jaskrawe w swojej bezczelnosci, wzięło się najprawdopodobniej z zapędów literackich gatunku SF, do którego, niestety, ja też swego czasu dołożyłam swoją cegiełkę. Autorzy tej konwencji bawili się swymi pomysłami, radośni, że nie muszą czuć się ograniczani realnością, zapożyczając wszystko od wszystkiego i wszystkich, nawet jak zrobił to nasz tytan sukcesu kradnąc kobietom wiedźmę i nadając mu męską nazwę i męskie cele (zabijać, zabijać, zabijać wszystko co się rusza, a co uznamy za złe) ale zapożyczając zdolności zgodnie z tradycją właściwe jedynie jego pierwowzorom, kobietom. Mea culpa, mea culpa, mea mega culpa.
W świetle tej mieszaniny, w uzasadnieniu odwołującym się do 1) duchów, 2) karmy), 3) Boga, leczenia bądź samolecczenia duchów, wprowadzając podział na materialistów i spirytystów, zastanawia mnie – czym właściwie jest taki dowód. Wszak, jak dotychczas, brak dowodów na istnienie karmy, Boga; może trochę lepiej z dowodami na istnienie duchów, ale wszystkie one (jakkolwiek poważnie je traktować) podkreślają dezorientację tych tworów wobec nowych doświadczeń, które je spotykają. Duchy mogą być głodne, mogą błąkać się, mogą czegoś chcieć od ludzi (wówczas się im ujawniają) mogą pokutować ale czy mogą dla pokuty wcielać się w zniekształcone płody? Po choler… tfu, tfu, koronawirusa! Nie lepiej wcielić się w człowieka, trzy czwarte życia wspinającego się po szczeblach najwyższych stanowisk (jak takiego Nicolae Ceaușescu na przykład), żeby go potem zamordowano? Albo może, jeśli cierpień za mało, lepiej udać się do Afryki lub Ameryki Południowej i być chłopem cierpiącym z dwóch stron, od wojska i od partyzantów? Nie bardziej wydajnie można cierpieć w ciele babci, mającej cztery choroby przewlekłe i dwie bieżące oraz stawy zużyte, starte do kości ze składnika, który miał uzupełnić cudowny lek, ale nie uzupełnił i której odmówiono recepty NFZ, bowiem nadużywa środków przeciwbólowych? W ciele takiej babci cierpi się dłużej i skuteczniej niż w ciele niemowlaka, który umiera po kilku dniach lub tygodniach.
Logika duchów wszak powinna być odmienna od logiki zwykłych ludzi, sprawiedliwsza. Jeżeli logiczne z ich strony jest poszukiwanie cierpienia, to zwiększają sumę tegoż cierpienia na Ziemi, co z kolei jest nielogicznością, jeśli wszystko ma nieustannie się doskonalić. Taka dusza doskonaląc się poprzez wcielanie się w chore dziecko, przysparza cierpienia światu, a więc jego rodzicom, lekarzom, pielęgniarkom, opiekunom, zadowalając jedynie taką Kaję Godek. Czy dla chorych pomysłów jakiejś nawiedzonej kobiety warto naginać postępowanie karmicznych wcieleń, jeśli nawet ich istnienie byłoby potwierdzoną prawdą?
Z drugiej jednak strony nasze czasy wyraźnie cierpią na niedobór cierpienia. Średnia życia poszybowała do niebotycznych rozmiarów osiemdziesięciu paru lat, podczas gdy powinna wynosić trochę ponad trzydziestkę. Kobiety dwudziestoparoletnie zamiast po urodzeniu dziesiątego dziecka szykować się na godną śmierć przy kolejnym porodzie, aby jej mąż i ostoja narodu mógł sobie legalnie wziąć kolejną młódkę, zbiesiły się i chcą nie tylko dalej żyć, ale jeszcze bawić się i stroić. Ciążę przerywają, bo nie chcą stracić talii, a mężczyznom nie chce się pracować, wolą iść na piwo. I tak biedne duchy z karmicznymi długami muszą cierpieć za miliony!
Nie dość dziwnego, że Bóg/bogowie w porozumieniu z Chińczykami, za aprobatą Amerykanów, sprowadzili bicz boży w postaci koronawirusa, dodając nam w pakiecie Prezesa, Prezydenta i Prokuratora Bicz na Lekarzy.
A na mnie – póki co – sprowadził sąsiada, który zamurował swoje kuchenne rury fikuśnymi kafelkami i nie chciał udostępnić ich hydraulikom, aby mogli zlikwidować przeciek, który, że nie dość, że zalewa mi kuchnię, ale uniemożliwia korzystanie ze światła z powodu zamokniętych przewodów. Na szczęście w Polsce pełza dyktatura, która ma środki aby takich gościu przydeptać o szóstej z rana. I jak tu nie głosować na pana Dudę? Moje dwa stopnie świadomości wojują ze sobą – i o to właśnie chodzi! Dwa wykluczające się bicze boże – to aż nadto.
Sprowadził też na mnie trzeci bicz – Ministerstwo Finansów z jego poronionymi pomysłami. Miało być lepiej – za każdego zeznanie podatkowe składa urząd, a ty człowieku tylko wejdziesz na stronę https://epit1.podatki.gov.pl/ i popatrzysz. Z PIT-ami jestem obeznana – od nowości składam je przez internet, teraz zaś tylko chciałam przeczytać i odliczyć ulgę, która mi przysługuje. Obejrzałam filmik, jak to zrobić, zalogowałam się, a tu klops. Zamiast na ekranie pokazać mój PIT pokazuje jakieś głupoty. Ściągam PDF a tu NIC. W ubiegłych latach czasem tak bywało, że strona była zajęta i raz nawet zalogowałam się wieczorem a dostęp był dopiero następnego dnia w południe. Ale teraz nie ma zmiłuj, wylogowują mnie po kilku minutach. W czwartek obudziłam się o trzeciej w nocy i w nadziei, że uzyskam dostęp do swojego, jakby nie było, zeznania i tu dalej nic. Rano przystąpiłam do pracy metodycznie. Obejrzałam jeszcze raz filmik, przeszłam drogę w tę i nazad, aż trafiłam na pytania i odpowiedzi. Na czterdziestej którejś pozycji doczytałam się swojego problemu. Okazuje się, że ktoś tam, czemuś tam, nie chciał współpracować z MF i wszystkie normalne wyszukiwarki (a mam ich 3) nie „widzą” e-pitów. Trzeba mieć jakąś specjalną. Ta informacja powinna być na pierwszym miejscu, a nie wstydliwie ukryta gdzieś między pytaniami!!!
W poprzednich latach sporządzając PIT przez internet pobierałam specjalny program niejako z automatu co rok aktualizowany. Teraz, gdy ktoś chce przedstawić utrudnienie jako ułatwienie, ukrywając jednocześnie sprytnie, że rząd nie jest w stanie skłonić administratorów wyszukiwarek do pomocy, a jednocześnie nie chce lub nie jest w stanie zaserwować podatnikom programu, lub może bardziej perfidnie – oszczędzić na zwrotach nadpłaconych podatków – wierzę, że istotnie, to „kamieni kupa”.
Pracownicy firm zapewne to wiedzą, mogą ze sobą wszak rozmawiać i poradzić się księgowej, ale skąd mają wiedzieć takie babcie jak ja? Przymusowo podarują naszemu MF (jak w moim przypadku ok 100 zł) lub więcej. Ja tam mam dość podchodów.