Dzisiejszej nocy (18,02,2020) nad ranem miałam dziwny sen:
Jestem w pięknych górach. Zbiegam szerokimi żlebami w dół podziwiając rosnące nade mną szczyty. Ścieżki stają się coraz węższe. Po drodze spotykam dziwne osoby ale jest ich niewiele i nie są zbyt przyjazne. Zapamiętałam dwie z nich. Zwyczajnie wyglądający człowiek, którego zaczepiłam z prośbą o wskazanie ścieżki wiodącej pod górę, gdy zobaczyłam na jakimś zboczu powyżej mnie otwory w skale i wyglądających z nich ludzi (pomyślałam: zgromadzenie pustelników?). Przypomniał mi się przeczytany przed snem artykuł z Gazety Wyborczej (Duży Format – zwierzenia kelnerki z sali weselnej, która pisze o rodzinach nie rozmawiających ze sobą w restauracjach, a zajętych wpatrywaniem się w ekrany smartfonów) i zastanowiło mnie, czy ta niechęć do rozmawiania z osobą z krwi i ciała prowadzi do powstawania zgromadzeń pustelników, drążących skały w malutkie pomieszczenia stłoczone obok siebie, podobnie jak kiedyś czyniły to w skarpach jaskółki brzegówki. Człowiek ów odmówił wskazania mi drogi w górę twierdząc, że skoro zaczęłam schodzić w dół, muszę być konsekwentna, a poza tym nie mogę oczekiwać pomocy od idących w górę, a on właśnie to robi. Dodał, ze udzielenie mi pomocy byłoby sprzeczne z jego zasadami moralnymi nakazującymi nie interesownie się innymi, jeśli takowe zainteresowanie nie przyniesie mu korzyści, a może przynieść brak komfortu.
Przeszłam znowu spory odcinek w dół zachwycając się widokami, ale świadoma stale zwężających się ścieżek do czasu, aż znalazłam się powyżej niecki, z której nie było już wyjścia. Doszłam do wniosku, że muszę wejść z powrotem w górę, bo na dole niczego ciekawego już nie ma. Stanęłam i zaczęłam przyglądać się zboczom oraz planować powrót. Z dołu dobrze widoczne były zygzaki ścieżek ale kiedy weszłam na najbliższą okazało się iż zbocze jest zbyt strome i już nie dam rady na nie wspiąć się (mimo że we śnie miałam doskonałą kondycję). Wówczas zmuszona cofnąć się, spotkałam inną (drugą z zapamiętanych) osobę. Była to (jak uznałam) kobieta z powodu stroju i wyglądu. W szaro czarnym otoczeniu gór wyróżniała się barwą. Miała na sobie niebieską suknię do ziemi połączoną z zasłoną na twarzy, w rodzaju burki – stroju kobiet afgańskich z mereżką zasłaniającą oczy, niczym symbolu podwójnego pochodzenia: z racji koloru odnoszącej się do wizerunku Matki Boskiej, z racji pełnego zasłonięcia twarzy i sylwetki, do ideału kobiety Islamu.
Kobieta ta zapytana o drogę w górę powiedziała, że dla mnie już żadna droga nie jest dostępna, mogę tylko zejść w dół albo zostać na miejscu.
Obudziłam się przerażona i niestety, wdając się w rozważania, co sen mógł oznaczać, zapomniałam kilka innych spotkań, które wszak miały miejsce, ale były mniej wyraziste. Potem w półśnie doszłam do wniosku, że sen obrazuje moją drogę życiową, coraz krótszą i z coraz mniejszymi możliwościami. Już nie dotrę do ludzi w wydrążonych komórkach skalnych, nie dotrę nigdzie indziej, skąd zawracali mnie inni rozmówcy, mogę najwyżej zostać w miejscu, jeśli nie chcę dalej schodzić w nudny, kamienisty dół.
Zaczęłam zastanawiać się, co jeszcze mogę zrobić stojąc w miejscu i wbrew pozorom, odkryłam: już nie napiszę nowej książki, nie poznam tego czy tamtego z nowych rzeczy, mogę najwyżej liczyć na nowe odkrycia, gdy stosując zasadę analogii do piekarnika odkryłam metodę naprawy stacji pogody, o której nie było mowy w instrukcji użytkowania. (stacja ma 1 czujnik ale odbierała wskazania czujnika innej osoby posiadającej identyczną stację w moim bloku i automatycznie przestawiała wyniki tych czujników co 6 godzin). Przy okazji zadumałam się nad wieloznacznością angielskojęzycznych nazw przycisków, których polskiego znaczenia nikt nie raczył wyjaśnić. Cóż bowiem oznacza angielskie „set”? Podobno całość, komplet, Skąd taka babcia jak ja ma wiedzieć, że oprócz egipskiego boga ciemności, chaosu i pustkowi, również zatwierdzenie jakiegoś stanu rzeczy, co na szczęście ku mojemu ubolewaniu przy każdej zmianie ustawienia żądał piekarnik. Piekąc więc udka kurczaka i zmieniając dyspozycje temperatury „małego grilla” z 200 stopni na 180 stopni, używając dla zatwierdzenia mojego odstępstwa od szablonu przycisku „set” postanowiłam zastosować tę zasadę do stacji pogodowej, z sukcesem oczywiście. Połowicznym, bowiem przy okazji zmieniło mi czas na środkowoeuropejski czego już nie odważyłam się przestawiać. Niestety poruszanie się poza ławicą ma swoje koszty. To, że się nie rozumiemy i nie umiemy porozumieć jest wynikiem drapieżnej narracji, w której słowa mają znaczenie narzucone przez jednego, obcego nam narratora, silniejszego niż wszyscy inni. Reklamodawcy, politycy, rządzący, wielcy gracze rynkowi, sprzedawcy, władcy naszych sterowanych emocji…
Ale wracając do snu. Wiem już czym mogę się zająć w czasie mojej wędrówki w dół niecki. Czymś, czego zrobić ktoś inny nie zdążył… Chcę pokazać narracje odmienne od naszych, opisy współczesności dokonane przez ludzi, których dawno już nie ma, tych którzy tkwili w swoim czasie, jak wspomniane jaskółki brzegówki i pustelnicy w wyrytych w zboczu jamach. Ich jaskinie były inne niż nasze, ale światy bardzo podobne. Zacznę w ten sposób nowy cykl „Wieści z samotni” dedykując Setowi od Chaosu, nie setowi od zatwierdzania szablonów.