Powrót soków w głąb korzeni

Jeden z moich przyjaciół zachęcał mnie do głębszej penetracji zawartości moich szuflad z tekstami odłożonymi do lepszych czasów bądź do nowego ich opracowania. Teksty starzeją się nawet bardziej niż ludzie i ani się obejrzysz, jak stają się przebrzmiałe, pozbawione aktualnie modnych gadżetów, słów, sformułowań, nawiązań do faktów, zwłaszcza medialnych, które dawno się już wszystkim znudziły. Ostatnio nawet Słownik Poprawnej Polszczyzny przestaje być aktualny, skoro pewna, pożal się Boże, dziennikarka, twierdzi że zalatuje jej komunizmem. Cóż, że przesłanie wielu tekstów (jak wszystkie człowiecze sprawy), pozostaje zawsze świeże i aktualne, kiedy ludzi specjalnie nie obchodzą przesłania; oczekują od literatury rozrywki i to możliwie jak najłatwiejszej. No i chwalenia nas, jacy to jesteśmy, jako naród, wspaniali.

W moich zwyczajach leży odkładanie tego, co napisałam na jakiś czas, aby się „odleżało”, ponieważ nie ufam na tyle sobie, aby od razu, w emocji tworzenia orzec, czy tekst jest udany, czy nie. Po jakimś czasie wracam do napisanych słów, jeszcze raz poprawiam to i tamto albo znowu odkładam, aż staje się mi wstrętny i znienawidzony. Wiem, co  chciałam osiągnąć, ale nie jestem pewna, czy mi się to udało. Często tak zostaje na lata…

Ostatnio wstąpiłam do fejsbukowej grupy „Mówi wieko”. Oprócz nawiązania do tytułu czasopisma przybliżającego historię „Mówią Wieki”mają bardzo ciekawy motyw graficzny, Jeden z ciekawszych jakie ostatnio oglądałam!

https://www.facebook.com/mowiwieko/

Wspomagana fajną grafiką oglądałam portrety nagrobne dzieci zmarłych  w Warszawie przed 1918 rokiem – 103 zdjęcia nagrobne z cmentarzy powązkowskiego i bródnowskiego.

Foto na Facebook

Poniżej screen strony „mowiwieko” z fotografiami:

Zadziwiają charakterystyczne twarze zmarłych dzieci, jakże dalekie od przyjętego kanonu „niewinnej duszyczki’ czy „małego aniołka” – aż bierze żal, że nie poznało się tych dzieci, choć były zapewne ciekawymi osobowościami. Współczesne fotografie dzieci, w porównaniu z tamtymi są nudne i zunifikowane.

Ale warto tam zajrzeć także w poszukiwaniu ciekawostek historycznych i rycin z epoki:

Na cmentarzu na Bródnie zabraknie zdjęć rodzeństwa mojej Mamy i Jej samej, pochowanych tam dawno temu, uwiecznionych na jednym zbiorowym portrecie, stanowiącym okładkę mojej nowej powieści, mającej ukazać się się w listopadzie. Mój syn uzgadniał z rodziną sposób „ogarnięcia” tego staruteńkiego grobu i przy tej okazji dowiedzieliśmy się (ja także ze zdziwieniem), iż moja Mama takie życzenie wystroju grobu wyrażała lat kilkadziesiąt wstecz – niestety nie przede mną.

Oto zdjęcie grobu:

Moje ukochane kamienie. Widać Mama też je lubiła. Treść umieszczona na szklanej tablicy nie wyświetliła się na zdjęciu, ale brzmi jak wówczas, gdy w 1992 roku skopiowałam ją z jakiegoś buddyjskiego tekstu:

Takie jest milczenie:
Powrót soków
W głąb korzeni
I choćbyś umarł
Zawsze będziesz

Tablicę ze szkła z wtopionym i napisami sporządziła debiutująca malutka firma z Podhala i była to jej testowa produkcja tania i niesłychanie trwała. Widać się nie przyjęła, nie trafiłam już póżniej na możliwości sporządzania takich tablic, mimo kilku pogrzebów bliskich osób, które współorganizowałam.

Moja Mama i jej rodzina, uwieczniona na zdjęciu, stała się kanwą opowieści z dwudziestolecia międzywojennego. Przedstawiam w niej pewną teorię spiskową, której nikt nie jest w stanie potwierdzić ani odrzucić. Sama powieść jest swego rodzaju eksperymentem: Macie trochę klocków do ułożenia, spróbujcie zrozumieć, dlaczego zginęła młoda dziewczyna u progu artystycznej kariery i – co ważniejsze – czy była w stanie uniknąć swojego losu. Tekst powieści okrasiły wspaniałe piosenki Aleksandry Bacińskiej, w moim przekonaniu dorównujące przebojom Tuwima i innych tuzów kabaretowej poezji dwudziestolecia.

Po tej przydługiej dygresji nawiązuję do umarłych teorii spiskowych. Ongiś sama, na zakręcie mojej kariery zawodowej uległam podszeptom tropicieli spisków i dzięki temu uniknęłam losu bohaterki opowiadania. Nie przesądzam, co pochodziło z jej wyobraźni, a co z realiów, zmieniającego się w 1989 roku świata PRL-u, opisałam jednak firmę podobną tej, w której pracowałam i z której macek wymotałam się, dzięki wypadkowi drogowemu, który położył kres moim możliwościom jakiejkolwiek pracy.

Opowiadanie „Zabłądzić w czekaniu” zamieszczam do pobrania na mojej stronie autorskiej (w zakładce „teksty”) http://kasiaurbanowicz.pl 

Teorie spiskowe umierają wraz z nami, zazwyczaj wcześniej, niż zdołamy się przekonać ile było w nich prawdy. Wyglądają jak sterta kamieni na grobie, sfotografowanym wyżej, chociaż przyozdobiliśmy je, jak umieliśmy najpiękniej.