W brzuchu pływającego supermarketu (7) czyli Geiranger

Od rana tkwiłam przy oknie, nie chcąc nic stracić z dnia, który okazał się najpiękniejszym dniem z całej wycieczki. Pierwsze zdjęcie zrobiłam o 5,45. Już wówczas mgły unosiły się w górę, odsłaniając wreszcie soczystą zieleń, tak upragnioną od kilku dni i dziwne, poziome pasma chmur.

IMG_4291

Za oknem pojawiła się zieleń i liczne wodospady, a wreszcie i port, z którego wysunięto długi, składany, pływający trap. Widoczne na zdjęciu liczne autokary już czekały na nasze wycieczki. Nasz nosił numer 43 i kierował nim ktoś nazywany „Angel”, o którego profesjonalizmie  ponoć świadczył fakt, iż w zimie obsługiwał wcześniej przez 10 lat przeciwśnieżny pług.

IMG_4310

IMG_4348

IMG_4366

Zeszłyśmy na ląd dwie godziny wcześniej przed oczekującą nas wycieczką, chcąc obejrzeć przynajmniej okolice portu. Pierwsze wrażenie to mnóstwo kolorów, choć część z nich nie zawdzięczałyśmy przyrodzie, a sklepom i straganom. Ale wszędzie były też kwiaty, także w donicach w porcie.

IMG_4402

Trasę okolicy i czekającej nas wycieczki obejrzałyśmy na mapce wiszącej w porcie

IMG_4420

Droga wznosiła się serpentynami ostro w górę, a mijanie się czasem budziło dreszcze. Piękne widoki z coraz większej wysokości, także na statki dokujące w porcie (nasz z tyłu), wynagradzały wszystkie lęki.

IMG_4495

IMG_4561

Mniej więcej w połowie drogi zatrzymaliśmy się na kilka minut w punkcie widokowym, gdzie zagęszczenie ludzi utrudniało oglądanie czegokolwiek, poza współwycieczkowiczami. Ci na własnych nogach mieli lepszą okazję robienia zdjęć, ja zaś oglądałam najwięcej ich butów, ale moje refleksje na ich temat nikogo zapewne nie zainteresowałyby. Jednak udało mi się! Także sfotografować spienioną rzeczkę znacznie poniżej drogi.

IMG_4571

IMG_4572

IMG_4809

Po dziesięciu minutach postoju, w czasie którego autokar zawrócił gdzieś wyżej i nawet ja musiałam obowiązkowo go opuścić, zjechaliśmy w dół, z powrotem do portu, aby bez postoju ruszyć w przeciwną stronę, trasą gęściej zaludnioną i może przez to wydającą się bardziej karkołomną.

IMG_4730

Tu droga była nieco węższa, więc mijanie się autokarów wymagało oczekiwania na punkty, w których możliwe było zjechanie na bok, lub różnych, budzących strach, manewrów.

IMG_4788

IMG_4735

IMG_4790

I znowu widok z góry na zatokę, tym razem z przeciwnej strony. Widać nasz statek, dokujący przy pływającym trapie i drugi, w gorszej sytuacji, z którego na brzeg dowożono pasażerów łodziami.

IMG_4808

Powrót ukazywał bardziej zabudowane miejsca wraz z odgałęzieniami, oraz znacznie bardziej karkołomne drogi, pnące się stromo w górę. Czasami widać było kilka pętli serpentyny na raz.

IMG_4890

Po południu z górnego pokładu oglądaliśmy odpływanie statku i składanie pływającego trapu. Bar na szczęście już był otwarty, więc naszemu odprężeniu towarzyszyły drinki

IMG_4994

IMG_4983

IMG_4976

Odpoczywaliśmy obserwując otoczenie, co było chyba najlepszą rozrywką tej podróży. Przy stoliku obok nas siedziała para: starszy pan i znacznie młodsza pani, uznana przez moje otoczenie za wzór łączącego ich uczucia. Pan nieustannie dotykał, a to rączki, a to ramienia, czy uda pani, przemawiał do niej elokwentnie i gładko, uśmiechał się, jednym słowem tokował. Potem wyszli, ale godzinę później pojawili się przy innym stoliku. Tym razem pan nie mówił nic do pani, nie dotykał jej pieszczotliwie ani nie zamawiał niczego w barze; pani zaś odpowiadała mu burkliwie, Nie muszę dodawać, że swoje fotele ustawili co najmniej w odległości metra od siebie. Większość namiętnie fotografowała widoki, a ja ich.

IMG_5002

IMG_5010

IMG_5026

IMG_5029