Radość o poranku

Nigdy nie jest nam dana radość bez otrzymania warunków. Dowiadujemy się czegoś miłego, ale (w obecnych czasach – podobno to co jest przed „ale” nie jest ważne) „oczekuję od ciebie, że się dołożysz”.  Gdyby nie to, że miewamy różne drogi uzyskiwania informacji, nie wiedziałabym, że ktoś robi mnie w bambuko. Ja też w odpowiedzi kłamię (choć lata temu obiecywałam, że będę zawsze mówiła prawdę i czuła z tego powodu satysfakcję). Nie mogę jednak dopuścić, żeby traktowano mnie, jako przygłupią staruszkę na wymarciu. Pojęczę trochę, naciągnę odrobinę i skłamię bezpiecznie – nie będę się wdawać w dyskusje z tymi, którzy chcą mnie przechytrzyć. Ja nie kłamię (jak się pocieszam) tylko bronię siebie przed oszustwem. Wiadomo, że babcie w przeciąganiu liny nie są najlepsze, za to w jęczeniu i narzekaniu, owszem. Znakomitą szkołę w tym wzgledzie nabyłam we wczesnym dzieciństwie, towarzysząc mojej mamie podczas wizyt w licznych urzędach, od których zależał nasz byt.

I tak ja, oraz moi adwersarze, nakręcamy spiralę kłamstw. – Tylko nie mów temu i tamtemu, że… -Tylko nie przyznawaj się…  -Tylko powiedz mi najpierw, a ja ci dobrze doradzę… – Wszak wiesz, że mam wyłącznie twoje dobro na względzie… Blablablabla. Kiedy słyszę owo „Tylko” w mojej głowie, świeżo ostrzyżonej, otwiera się nowa zapadka.

Przeliczanie wszystkiego na kasę nie jest złe. Rozumiem, że fryzjerka, czy pedicurzystka, która przychodzi do mnie do domu, zasługuje na wyższą wypłatę niż w lokalu. Wszak w śnieżycy i mrozie musi przejść do mnie,  tracąc cenny czas. Rozumiem, że sprzątająca Ukrainka się spieszy i czasem „zapomni” wyczyścić piekarnik czy mikrofalę i „nie zdąży” zajrzeć pod fotel, gdzie gromadzą się okruszki. Ja, gdy sama sprzątałam, też czasem opuszczałam miejsca, których sprzątania nie lubiłam.

Gdzie więc jest granica kłamstw, które aprobuję?

Niestety, przesuwa się ona w tak zawrotnym tempie, jak bieguny  pola magnetycznego ziemi w ostatnim roku. Podobno jest to wstęp przed przebiegunowaniem Ziemi.

Kiedy byłam dzieckiem, za największe dziecinne „przestępstwo” uznawano kłamstwo. — Powiedz prawdę, a nie zostaniesz ukarana – tak mawiali rodzice. Dzisiaj powszechnie uważamy, że kłamstwo jest niezbędne do życia. I nie tylko to, mające na celu ogólnie pojętą litość nad nieszczęśliwym, nie dodawanie mu niepotrzebnych zmartwień do kompletu nieszczęść, które go spotkały (nie mówimy dziewczynie, która straciła matkę, że ostatnio zbrzydła), ani nie oceniamy czegoś co nie jest niezbędne do cudzej egzystencji (Idź na potańcówkę, wiadomo, że każda potwora znajdzie swojego amatora). Uważamy, że kłamstwo jest usprawiedliwione okolicznościami, które uważamy za ważne. Skoro więc życzymy sobie, aby wygrał polityk X, a nie Y, to mamy prawo rozpowszechniać o nim kłamstwa, bowiem czynimy to w słusznym celu (to znaczy takim, który my uznaliśmy za słuszny).

Jeżeli trafi nam się po drodze głupia staruszka, mamy prawo ją okłamać, ponieważ potrzebujemy pieniędzy w „słusznym celu”. Nawet owa głupia staruszka akceptuje cel, więc o co chodzi? Czego się czepia?

Tu nie potrzeba jakiejś wydumanej mowy nienawiści! Chcemy, żeby było tak, jak my chcemy, więc wszystko co robimy, jest słuszne, nieprawdaż? Mamy prawo do dobrostanu. Jesteśmy go warci. Inni mają nam nie przeszkadzać, niczego więcej od nich nie chcemy.

Był kiedyś niejaki Machiawelli. Młodzi nawet nie wiedząc kim on był, uznaliby go za zgreda. Wszak on narzucał sobie jakieś ograniczenia. Coś tam bredził o uzasadnieniach, jakby trzeba było nad tym rozmyślać.

A dlaczego „Radość o poranku”?

„Nie zmąci mej radości żadny cień… Obiecał mi poranek szczęście dziś…”

Złudzenie lat siedemdziesiątych, lat mojej kończącej się młodości. Dziś, zanim coś dostaniemy, musimy za to zapłacić, bez gwarancji otrzymania obiecanego. I musimy potargować się jak na bazarze. A przecież mamy prawo, zasługujemy na (tu wstawić odpowiednie słowo).

To nie mowa nienawiści jest początkiem złego, a mowa kłamstw. Nie możemy być szczęśliwi, gdy wszystko nastawione jest na wszechwładne oszustwo. Obiecano, a nie dotrzymano. Więc ja też nie dotrzymam, bo nie ja obiecywałam. Nie dotrzymuje się umów zapisanych na papierze i przypieczętowanych, a ktoś bredzi o niepisanych umowach społecznych!

W ogladanym ostanio serialu czyjeś ozdrowienie musiało być okupione czyjąś śmiercią. To chyba wyznacznik naszych czasów – Nie mamy prawa się z niczego cieszyć, bowiem nieznany jest nam koszt, który poniesiemy. Za wszystko nusimy płacić z góry I nie wiemy, czy nie opłacamy czyjejś zbrodni lub nieszczęścia. Tylko czasami możemy sobie ulżyć w mowie lub w piśmie. Na tyle – na ile nas nauczono.