Skończył się turecki tasiemiec „Wspaniałe stulecie”, w dokumentalnym filmie jeszcze raz mogliśmy obejrzeć tkaniny, klejnoty, hafty i wystrój pałacu sułtana Sulejmana, a także paradę aktorów i aktorek. Dowiedzieliśmy się, że codziennie pracowało przy filmie kilkudziesięciu operatorów, sporządzono tysiące strojów i turbanów i tak dalej.
Wszystko jednak kiedyś się kończy i przychodzi czas, kiedy należy podjąć decyzję: nigdy więcej żadnych seriali (ku czemu się skłaniałam jako ku pozbycia się niechcianego zniewolenia – wszak zaczęłam go oglądać ze względu na piękne stroje i klejnoty testując podarowany mi nowoczesny telewizor, a ugrzęzłam na ponad rok) lub wybór alternatywny – jakiegoś nowego serialu.
W rozmowie zadałam żartobliwe pytanie: Co ja teraz będę oglądać? I sama sobie odpowiedziałam: Wolałabym już nie przywiązywać się.
Podobną decyzję podjęłam wiele lat temu, gdy za PRL wyświetlano „Niewolnicę Isaurę”. Oszalałam na punkcie tego serialu, niestety, nie udało mi się obejrzeć najważniejszego odcinka, po którym wszystko obróciło się o 180 stopni. Był jakiś pożar, piękna dziewczyna utraciła zakochanego w niej narzeczonego i raptem przypomniano sobie, że jest niewolnicą i zaczęto ją gnębić. W kolejnym odcinku zniknęła sielanka, wszystko już było inaczej, a ja nie wiedziałam dlaczego. Ten brak uzmysłowił mi, że oglądanie seriali jest niewolą i że ja nie chcę być zniewolona, powinnam więc dla swojego dobra seriali unikać. Zresztą moje poświęcenie nie było zbyt wielkie, polskie seriale były nieciekawe, nie budziły takich wzruszeń, nie było komórek, których dzwonek odzywałby się w najmniej pożądanym momencie przyprawiając o dodatkowe emocje. Pracowałam w nienormowanym czasie, więc nigdy nie mogłam być pewna, że o konkretnej godzinie będę mogła poświęcić się własnej rozrywce czy upodobaniu.
Kilka lat później, w czasie przymusowego, trzydniowego oczekiwania na jakimś zapyziałym lotnisku w dawnym ZSRR, udało mi się obejrzeć właśnie ten brakujący odcinek „Niewolnicy Isaury” i był to dar losu, który zrównoważył wszystkie niedogodności z brakiem jedzenia, picia i miejsca do spania łącznie. Taka potrafi być siła seriali!
Tak więc gdy skończyło się „Wspaniałe stulecie”, a ja, pewna swojej decyzji i silnej woli, nie zamierzałam już nigdy więcej… Ale, ale. W międzyczasie stosunkowo łatwo było obejrzeć w internecie różne seriale i z tego korzystałam (oglądając np. świetny „Homeland”) – nie traktowałam jednak filmów tych jako seriale. Poszczególne odcinki nagrywałam sobie i oglądałam kiedy chciałam lub jeśli chciałam, nie czułam się więc zniewolona. Teraz już jest gorzej, wielu filmów nie da się obejrzeć (przynajmniej bezpłatnie) a i płatne platformy, pełne historii kryminalnych i gangsterskich, oferują na ogół nie to, co mnie interesuje.
Odruchowo jednak (siła podświadomych, wypartych pragnień) zaczęłam przeglądać program telewizyjny, nie opuszczając stron, które niegdyś pomijałam i trafiłam na serial „Outlander”. Książkę Diany Gabaldon „Obca” i kilka grubaśnych tomów jej kontynuacji (pierwszy wydano w r. 1999, ostatni kupiłam w tym roku, a więc po 16 latach) , zaś w ubiegłym roku obejrzałam w internecie 8 odcinków i ku mojemu zmartwieniu platforma udostępniająca serial została zlikwidowana. Tymczasem dziś rano na jednej z ignorowanych dotychczas stacji, dostępnych na mojej kablówce odkryłam – co za szczęście – odcinek 9. A więc znowu szczęście się do mnie uśmiechnęło – pomyślałam. I pewnie znowu popadnę w niewolę. Posmutniałam na myśl, że na starość zatraciłam swoją silną wolę i szybko sama przed sobą wytłumaczyłam się: Och, co mi z życia jeszcze pozostało, poza wyszukiwaniem sobie drobnych przyjemności!
Rozmawiałam o tym z kimś z rodziny i usłyszałam bardzo ciekawy pogląd. Oświadczono mi, że skoro poszczególne odcinki wyświetlane są co tydzień i skoro pewnie będzie ich przynajmniej z 10, mam zapewnioną przeżywalność przynajmniej do połowy wakacji. Osoba ta, znająca ludzi i życie twierdziła, że seriale mają bardzo doniosły wpływ na przeżywalność babć; kto wie, czy fakt, że starsi mężczyźni żyją krócej, nie wynika z tego, iż nie oglądają namiętnie seriali, a więc nie mają przed oczami tej mety, której bezwzględnie muszą doczekać. Stąd wywiedziono przekonanie, że gdyby zbadano statystyczne zależności terminów umierania babć z planem emisji odcinków, oglądanych przez te babcie seriali okazałoby się, że istnieje wyraźna korelacja między nimi. Tasiemcom o trzystu iluś odcinkach należy dać pierwszeństwo przed krótszymi serialami, zapewniającymi przeżywalność zaledwie kilkumiesięczną.
Jeżeli nawet tak jest, to właśnie odebrane zostały kolejne szanse rzeszom biedniejszych emerytek i rencistek w Polsce nie dysponujących kablówkami – Program I i 2 TVP przestaje nadawać się do oglądania. Czy zechcą zapewnić rzeszom babć równie fascynujący przegląd pięknych strojów i klejnotów plus sugestywne wyjaśnienia tego, co steruje światem, za pośrednictwem innych środków niż gadające głowy ?
http://i1.wp.com/seriale.news/wp-content/uploads/2016/04/Outlander.jpg?resize=777%2C437