Prawda jest jak cukierek. Jeśli zawinięta w szary papier, jak bywało to dawno temu, przed laty, to wygląda niehigienicznie. nieciekawie; nikt nie będzie brał jej do ręki, nie mówiąc o tym, żeby odwinąć z gazety, położyć na język i posmakować. Jeśli zaś opakowana będzie, jak piękna pralinka w krzykliwe sreberko albo złotko, może nie trafić tam, gdzie chcielibyśmy, żeby trafiła. Zostanie niezauważona, przyćmiona przez to opakowanie. Dlatego to, co jest prawdą, jest ważne łącznie z opakowaniem, bowiem to ono decyduje, w którym kierunku i w jakim opakowaniu z tą prawdą się udajemy, czy targamy ją w worku siermiężnym i trochę zużytym, w poszarpanej, plastikowej reklamówce, czy niesiemy ją na tacy olukrowaną, ocukrowaną i mile pachnącą. Wolałabym jednak, żeby prawda była goła. Mówi wówczas sama za siebie.
Prawda jest jak domowej roboty cukierek karmelowo-mleczny, zastygły w starej blasze do pieczenia ciasta, element pokrojonej większej całości, dla jej pomnożenia nafaszerowanej pokruszonymi herbatnikami, może obudzić nagłe pożądanie niczym nie maskowanej, prymitywnej słodyczy. Jest to prawda czasów niedostatku.
Opakowana w kawałek zmiętego papieru ze starej torebki po cukrze (tylko za mojego dzieciństwa takie słodycze pakowano w kawałki gazety) oprócz pożądania budzi wstyd, gdy wewnątrz staramy się nie zaliczać siebie do prymitywnych prostaczków, którym wierzymy tylko ze względu na ich naiwność nie umiejącą kłamać. Prawda soute…
Opakowana w błyszczące sreberko podnosi swój status, ale nasuwa pewne wątpliwości – im piękniejsze, jaskrawsze i droższe jest sreberko. Gdy do tego dochodzą napisy sławiące słodycz, przeszywa nas iskra niepokoju i zaczątek wątpliwości bądź nawet niewiary. Prawda, która kieruje nas w stronę sceptyków.
Prawda głoszona otwarcie, ale upiększona blaskiem miłości, zgody i jedności każe podejmować wysiłki odkrycia, co się pod nią kryje w najgorszym wypadku. Wszak celofanowe okienko w tabliczce czekolady pokazujące całe orzechy w niej zatopione może ukrywać fakt, że istnieje nieujawniona przestrzeń pod nieprzezroczystym kartonikiem, nie zawierająca orzechów albo gdy kupujemy w innych krajach po tańszej cenie na pozór identyczną tabliczkę, zawierającą więcej orzechów, mniej roślinnych tłuszczów i wyżej procentowej czekolady. Podobnie pudełeczko słodkiego twarożku może mieć wgłębione denko (którego wielkości wgłębienia zazwyczaj nikt nie bada albo przy płaskim denku drugie, wewnętrzne, a nawet poduszkę powietrzną).Prawda do odkrycia.
A tak w ogóle musimy sobie zdawać sprawę z tego, ze na ogół każda wypowiedź nie jest w 100% prawdziwa lub kłamliwa. W każdej znajduje się pewna proporcja, którą można wyrazić procentowo.
Od takiej przyrządzonej i przyprawionej powietrzem prawdy zaczyna się emisja kłamstwa. I jeszcze trudno nazwać ją kłamstwem ale już prawdą nie można. Zwłaszcza, gdy się opatrzy.
Jedynym skutecznym ratunkiem przeciwko kłamstwu jest płodozmian. Rzecz tylko w tym, jak częsty? I z czego go konstruować? Jak zestawiać jego elementy? Czym od siebie oddzielać?
Dlaczego jeszcze komukolwiek ufamy?