Bezruch w zapachu krokusa

Wczoraj mój młody znajomy, z którym omawiam wiele problemów egzystencjalnych, ale zawsze teoretycznie, spierał się ze mną w sprawie jakiegoś serialu na Netfliksie. Akurat tu mamy odmienne gusty. On uwielbia mangi i SF, a ja nie mam nabożeństwa do tych gatunków. Przetrzepałam je ongiś jako autorka i nie zamierzam wracać do śmietniska gimbazy. Obejrzałam już wiele seriali, a witryna podsuwa mi złośliwie produkcje z gatunku „zabili mnie i uciekł,” czyli pan albo pani detektyw rozwiązuje zagadkę morderstwa… Dla utrudnienia mają albo zaniki pamięci albo inne deficyty emocjonalne czy intelektualne, Mnie już od samych tytułów zbiera się na wymioty. Dość mam morderstw, sądów, detektywów i prokuratorów oraz sędziów na zawołanie, tudzież procesów z powodu, że ktoś znał prywatnie kogoś, przeciwko komuś kieruje się wszystkie siły i środki. Wolę scenki rodzajowe z Karaibów, dziwne ceremonie wśród postaci w wielkich kapeluszach, seriale historyczne, koniecznie kostiumowe. Mam dosyć silnych kobiet, czarownic, prekursorek czegoś tam, pań detektywów z pogmatwanym życiorysem, wolę słabe kobieciątka, wsparte na męskiej piersi – śliczne oczywiście, jako że mężczyźnie należy się jakaś gratyfikacja za wspieranie podobnie bezbarwnych mentalnie osób.

Mój młody znajomy usiłował mi wytłumaczyć, że serial p.t. „Babcia ezoteryczna siedzi w fotelu” trwający 4 godziny, znuży wszystkich, a ja przyznałam mu rację. Problem w tym, co dzieje się przez te 4 godziny w fotelu Babci Ezoterycznej, a właściwie w jej głowie i w jej mózgu, chociaż postać tkwi bez ruchu, a tło i oświetlenie nie zmienia się. Należałoby ją od razu zamordować w sposób szczególnie wymyślny, żeby coś się działo. Wszak kultura obrazkowa tylko nikłymi aluzjami, dostępnymi nie wszystkim, jest w stanie pokazać „że coś się dzieje”. Wszystko, co tkwi w bezruchu, jest nudziarstwem, chociażby, przykładowo w tym czasie wymyślono jakiś kieszonkowy odpowiednik broni masowej zagłady.

Chcąc przekonać go do tego, że obecny świat filmu (powieści zresztą też) jest tylko katalogiem wątków i scen odznaczających się popularnością wśród dość przeciętnej publiki, stawiałam mu przykłady wydarzeń  typu: wypadek komunikacyjny czy  inne zdarzenia medialne, próbując opisać historie nie zarejestrowane przez TVN 24 albo inne media, nie mające odzwierciedlenia w katalogu wykorzystywanych sytuacji – niewyjaśnionych i zagadkowych, ale nie trafiałam do niego. Świat młodych, mobilnych internetowo ludzi, rozmija się z moim światem. Akurat ten młody człowiek, próbuje mnie zrozumieć, ale chociaż należy moim zdaniem do osób o wspaniałym intelekcie, ja nie potrafię znaleźć do niego klucza. Żyjemy na innych planetach, jego, programistę, fascynują konstrukcje przetworzone w określony sposób, mnie wydarzenia nietypowe, zaskakujące, często nie poddające się wytłumaczeniu.

Zaczynam rozumieć czytelników, którzy preferują biografie, choć sama ich nigdy nie lubiłam, uważając opisywany życiorys za twórcze ograniczenie. Wydarzenia z autentycznego, ludzkiego życia, zawierają jednak wątki nie uwzględnione w fabularnych katalogach, nie poddane ocenie na skali popularności, choć zazwyczaj przetworzone na użytek mniej wymagającego czytelnika. Złudzeniem wszelkiego rodzaju biografii jest jednak przekonanie autora i czytelnika, że rozumieją wszystkie procesy, które odbywały się w głowach i w psychice opisywanej osoby.

W serialu „Babcia ezoteryczna siedzi w fotelu” nikt, nawet sama babcia nie byłby w stanie zrozumieć licznych wątków kłębiących się wewnątrz owej bryły, stosunkowo niewielkiej wobec dekoracji w tle, tkwiącej w bezruchu w jednolitym oświetleniu, zasłuchanej w wycie miotającego śniegiem wiatru za rozszczelnionym oknem, w smugach zapachu przekwitającego krokusa.