Widziałam jak anioła na drągu nieśli

Z mojego dzieciństwa pamiętam kpiące powiedzenie mamy, towarzyszące mi zawsze, gdy coś mi zginęło: zeszyt, pióro albo coś z odzieży. Mama zamiast pomóc mi szukać, lub wręcz szukać zastępując  mnie (jak robią to wszystkie obecne mamy), wcale nie przejmowała się moją zgubą, a przeciwnie, drwiła mówiąc: „widziałam jak Cyganie na drągu nieśli”. Dziś obowiązuje poprawność polityczna i nie powinno się kpić z żadnej nacji, więc prawdopodobnie już nikt tak nie powie, choć przecież wcale powiedzenie to nie obrażało Cyganów, raczej ukazywało absurdalność stawianych im powszechnie zarzutów, podobnie jak w przysłowiu: „kowal zawinił a Cygana powiesili”.

To powiedzenie przypomniało mi się, gdy natknęłam się na pocztówkę przedstawiającą obraz Hugo Simberga, fińskiego malarza, z 1903 roku, zatytułowany „Haavoittunut enkeli”. Drugie skojarzenie wiązało się z powszechnie dostępnymi w czasach mojego dzieciństwa fotografiami przedstawiającymi „afrykańskich dzikusów”,  niosących upolowane zwierzęta na drągach.

Zanim przetłumaczyłam sobie tytuł obrazu, nasunęła mi się interpretacja, która zapewne wypaczyła myśl artysty, jednak jest świadectwem tego,  jak bardzo odbiór sztuki zależy od współczesności towarzyszącej nie twórcy, a odbiorcy. Tak więc obejrzawszy pocztówkę zauważyłam, że anioła niesie dwóch chłopców z ludu, w tym jeden z cierpiętniczą miną, co wskazuje na to, że nie za bardzo jest on dla niego świętością. Chłopcy niosą anioła nie na jednym, a na dwóch drągach, co świadczy o tym, że użyty środek transportu jest czymś pośrednim między między lektyką, a drągiem, na którym taszczy się upolowane zwierzęta. Anioł ma zasłonięte oczy, a w rękach trzyma pęczek przywiędłych kwiatków – ewidentnie zakochał się ślepą miłością i teraz cierpi, smętnie opuściwszy swoje skrzydła. Tłem sceny jest brązowa, dość jałowa ziemia, na której widać tylko parę kępek kwiatków i jakieś badyle, oraz widoczna w dali rzeka. Powietrza na obrazie brak, a przecież to ono jest żywiołem stworzeń latających, a aniołów zwłaszcza. No, może bliżej żywiołu wody anioł odżyłby nieco, ale na pewno ziemia i jej przedstawiciele w postaci ponurych chłopców mu szkodzi. I jeszcze jedno pytanie: Skąd i dokąd chłopcy niosą tego anioła? Zapewne z kościoła – bo choć ubrani skromnie, odzież mają czystą, jak to w niedzielę, a jeden nawet kapelusz na głowie, w którym raczej do codziennej pracy się nie chodzi. A dokąd go niosą? Bóg jeden wie!

Patrząc współcześnie, gdy wszelka ezoteryka, z nadmiarem wręcz, karmi się aniołami, produkując podróbki Tarota, w rodzaju „Kart anielskich”, rozmaite durnostojki ze wszystkich dostępnych materiałów, wieszając aniołki na szczycie choinek w Boże Narodzenie (zamiast gwiazdy, bo ta kojarzy się teraz z komunistami, jak tęcza z gejami) sądzić można, że anioły we współczesności mają się raczej dobrze, choć sprofanowane nieco i poturbowane przez popkulturę; opuściły jednak swoje pierwotne i przynależne im miejsce pobytu – kościoły – przenosząc się w rejony zupełnie dla nich niewłaściwe, gdzie powoli tracą na znaczeniu i otaczającym je szacunku.

Kiedy przetłumaczyłam za pomocą automatu tytuł obrazu, okazało się, że oznacza on „zranionego anioła”. Tak więc przepaska na oczy nie jest przepaską, a opatrunkiem, a przywiędłe kwiatki mogą być po prostu wyrwanymi piórami. Anioł raczej jest dziewczynką i  zapewne został zraniony pospolitością.

Ale ponieważ w dzisiejszych czasach wszystko jest polityczne, istnieje pogląd, że obraz symbolizuje Finlandię pod panowaniem Rosji, zwłaszcza iż stosunkowo niedawno został wybrany narodowym obrazem Finlandii. Mógł jednak symbolizować osobiste dolegliwości malarza , jak skrupulatnie zauważa Wikipedia, albo upadek wiary religijnej. Interpretacji do wyboru do koloru.

Niewątpliwie można by poszukać stosownego polskiego obrazu, który przewidział był wcześniej i symbolizował by aktualne wydarzenia w Polsce; coś w rodzaju: „Widziałem/am jak (tu wstawić właściwą grupę osób) na drągu nieśli Konstytucję”. Tylko trzeba  dobrze poszperać.

Ranny anioł001

Kiedy w jakiejś dyskusji skrytykowałam świąteczny spot rządzących za częstochowskie rymy wiersza, ktoś odpisał mi, że „jaki rząd taka poezja”, kierując się więc tym niewątpliwie słusznym twierdzeniem proponuję na symboliczny obraz pewną pocztówkę z Międzywojna, której nadałam własny tytuł: „Widziałam jak ją na sankach wywieźli”. Interpretację pozostawiam czytelnikom.