Wywiad z Wiktorem Żwikiewiczem

Otrzymałam od kolegi, Roberta Azembskiego link do wywiadu z Wiktorem Żwikiewiczem, pisarzem SF. Swego czasu był on bardzo poczytnym autorem ze świetnymi pomysłami i lekkim piórem.

https://www.tysol.pl/a142594-legendarny-polski-pisarz-sf-zostal-bezdomnym-byla-kiedys-polska-w-ktorej-ludzie-czytali-ksiazki

Gdyby nie jego rekomendacja, na pewno nie skończyłabym czytać tego wywiadu. Konieczność wyrażania jakiś zgód na nie wiadomo co, niesłychana ilość agresywnych reklam, w dodatku nie dających się zamknąć i trwale zasłaniających większą część ekranu, skutecznie odstrasza od sięganie po zawartość takich stron.

Tymczasem wywiad okazał się bardzo ciekawy, a  dla mnie przypominający pewien ważny okres czasu w życiu. Żwirkiewicz jest młodszy ode mnie o 8 lat, ale właściwie byliśmy na tym samy etapie życia, kiedy pisaliśmy i w tym samym okresie przestaliśmy to robić. Mimo odmiennego ukształtowania naszych losów powodem oczywiście była w obu przypadkach transformacja ustrojowa i zapaść wydawnicza oraz konieczność podejmowania wyzwań zawodowych.

Wywiad przypomniał mi takie fakty, w które nikt mi nie wierzył, kiedy opowiadałam, a teraz Żwikiewicz mówi w wywiadzie o tym samym. Chodzi oczywiście o wywożenie przez Region Mazowsze „Solidarności” różnego rodzaju dóbr, o których losie do tej pory nic nie wiedziałam i na dobrą sprawę nigdy oficjalnie nikt o tym nie informował. Pracowałam wtedy w Centralnym Związku Spółdzielni „Samopomoc Chłopska i u nas też tak było, że wywożono totalnie wszystko, nad czym pieczę miały i nie miały związki zawodowe.

Pamiętam takie kiermasze z artykułami gospodarstwa domowego dla pracowników, w czasie powszechnego niedoboru wszystkiego, kiedy jeden, ostatni kiermasz wywieziono w całości, zanim go otworzono. Mieliśmy także kiosk ,gdzie można było kupić papierosy bez kartek i także zawartość tego kiosku wraz ze wszystkimi papierosami wywieziono. Ta wywózka miała na mnie ogromny wpływ. Ponieważ bez papierosów wówczas nie potrafiłam żyć i paliłam ich bardzo dużo, a na kartki nie starczało ich, miałam więc wskutek tego problemy ze skupieniem się, a także z pisaniem. Wyobraźcie sobie taką scenę:. Poniedziałek, przed godziną 8:00 rano ustawia się kolejka przed kioskiem w hallu głównym, żeby kupić dozwolony limit. 6 paczek papierosów z poniedziałkowej dostawy. A tymczasem przychodzi ktoś i oświadcza, że dzisiaj papierosów w kiosku w ogóle nie będą sprzedawać, ponieważ całość zapasów z dostawy przejmuje „Solidarność” na cele związku.

Przestaliśmy pisać także z tego samego powodu. Moja nagrodzona książka, wówczas p.t „Nić” (nawiązanie do nici Ariadny) w konkursie „Świadectwo Współczesności” pod patronatem Ministerstwa Kultury i z jego dofinansowaniem, została wycofana z druku i wprawdzie wypłacono mi odszkodowanie, to jednak wskutek inflacji były to śmieszne pieniądze, (podobne Żwikiewiczowi starczyły na kolację dla przyjaciół), ale przede wszystkim byłby to mój debiut w poważnej literaturze pięknej, może początkiem spodziewanej kariery.

Ta powieść, to właśnie niedawno wydana, naturalnie po poprawkach i zmianach p.t. „Taniec kury”, wtedy była dość nowatorska, dziś to już historia upadku PRL oczami pokolenia powojennego, które nie znało innego ustroju, już nic odkrywczego. Żwikiewicz ze swoją dalszą twórczością i ja nie trafiliśmy we właściwy czas.

Pozostaje mu życzyć, żeby odbił się od twórczej niemocy, jak odbił się z bezdomności i depresji i przełamał, a może wykorzystał twórczo balast czasu i przejść.

Powrót