Awaria

Jestem przerażona. Wczoraj wieczorem wyłączył się inernet (chociaż ikonka migała zachęcająco na zielono) a także zwariowała telewizja. Obraz zatrzymał się na jakimś widoku rowerzysty z góry i zastygł. Czekałam kilkanaście minut aż ruszy, ale nie ruszył. Ani cyfrowy ani analogowy (dołączony dodatkowo dla takich babć jak ja) Ostatni raz tak było za stanu wojennego, chociaż wówczas zamilkło i radio, a internetu nie było. Dzisiaj nie mam radia, więc nie mogłam sprawdzić. Sąsiedzi ruszyli szturmem przed blok i odpalali radia samochodowe w nadziei przekonania się czy to jakiś zamach, czy może pucz albo coś w tym rodzaju. Muzyka operowa mieszała się z patriotycznymi pieśniami o odgłosami nieodległej karetki a także jakiś straży pożarnych. W dodatku z pobliskich łąk dobiegał zapach spalenizny. Nadsłuchiwałam pilnie ale niczego się nie dowiedziałam. Pół nocy oczekiwałam czy nie rozlegną się wybuchy.Błogosławiłam swój pomysł, żeby zamrozić dwa razowe chleby i pół nie zjedzonego udka tudzież wczorajsze leczo. Niestety, moje pokolenie tak już ma. Brak aktualnej orientacji przekładał się na codzienne dolegliwości. Dziś około 10-ej zadzwoniłam do UPC i dowiedziałam się z gadającego automatu, że okolica ma awarię. Odetchnęłam , ale pomyślałam, że tak łatwo wzbudzić panikę. Zwłaszcza, że rano nie było jeszcze gazet w kiosku. Ale były bułki.Skoro tak, widać wojna jeszcze nie nadeszła…