Jestem pełna uniesienia, wreszcie jestem nie przeciw wszystkim, ale z innymi. Obrażono mnie, nazwano gorszym sortem Polaka. Nie po raz pierwszy. Kiedyś ktoś wskazywał mi topolę, na której powinnam zawisnąć, ale miałam dwoje małych dzieci, więc musiałam żyć dla nich. Wybrałam najprostsze wyjście – zmieniłam pracę. Najciekawsze, że cel przyświecał nam ten sam – precz ze złodziejstwem i tak dalej. Dla mnie to było wyzwanie zawodowe, za to mi płaciła moja firma, żebym poprzez opracowywanie rozmaitych instrukcji wewnętrznych utrudniała złodziejom żywot. Złodziejom towarów w tirach i kolejowych wagonach, naciągaczom wymuszającym odszkodowania za rzekome stłuczki i co gorsza, hurtownikom tychże. Tyle, że to złodzieje wołali: goń złodzieja! I występowali w skórze solidarnościowej owieczki. Przynajmniej w mojej firmie. A jednak…
W opowiadaniu z antologii „Niech żyje Polska” t.2 wydawnictwa „Fabryka Słów” z 2006 roku, moja bohaterka opowiadania „Utulić zło”, stara czarownica, trafia na rynek miasteczka, gdzie jego burmistrz nawołuje do palenia czarownic słowami… No właśnie!
Wykorzystałam fragment przemówienia Jarosława Kaczyńskiego, publikowanego na oficjalnej stronie partii, wówczas jeszcze marginesowego „Porozumienia Centrum”. Kiedy jednak na spotkaniu autorskim próbowałam powołać się na te słowa, ze zdziwieniem odkryłam, że na stronie „Porozumienia Centrum” pozmieniano wszelkie deklaracje tak, aby brzmiały miło i pozytywnie, po misiowatemu po prostu. Pierwszy raz wilk przebrał się w skórę owieczki.
Dziś znowu zacytuję ten fragment opowiadania:
„Znalezienie winnego za całe zło tego świata wydaje się wspaniałym odkryciem, ale czarownica wiedziała, że takim nie jest. Wszyscy dookoła zawsze szukali winnego i zazwyczaj go znajdywali. Czarownica też miała już kandydatkę, ujawniającą i wysysającą z otoczenia zło. Sama ją znalazła, sama pozwoliła jej wyciągnąć z siebie jego zbrodnicze osady, bo już była pewna, że zabiła, a właściwie zagryzła Jednookiego, który zapewne wcześniej zatłukł żonę i swoje dzieci. Wiedziała nie wiadomo skąd, ale była tego pewna, że szewc jest nadziany złem niczym kurczak przed pieczeniem, a dziewczyna folusznika czy piekarza ma plany godne najgorszej ladacznicy. Cóż prostszego, jak zawołać:
– Przyszedł wreszcie czas, żeby zniszczyć zło, wytrawić ogniem, zrównać jego ślady z ziemią!
Można stanąć pośrodku rynku w tym miasteczku i w innych miasteczkach podobnych temu i ogłosić tym wszystkim, którzy są nieszczęśliwi i czekają na lepszą odmianę losu, która nigdy nie nadchodzi – że wie się co i jak zrobić, żeby wszystko było lepiej.
„Musimy podtrzymywać to, co jest kośćcem porządku moralnego, bardzo dziś zagrożonego porządku moralnego naszego narodu.” „Stworzyliśmy przecież wielki ruch, który był zorganizowaną moralną rewolucją przeciwko złu” „Jeśli mówiłem tutaj o rewolucji moralnej, o rewolucji przeciwko kłamstwu, zniewoleniu, przeciwko oszustwu, przeciwko złu…” „Rodzina, Uczciwość, Przyszłość.”
Było, minęło. Dziś to wraca czkawką. Ja nie mam już nic do stracenia. Jestem babcią ( w dodatku ezoteryczną), nikt nie musi mnie traktować poważnie. Jestem za stara żeby zamykać mnie w więzieniach, kazamatach i tak dalej. Od nikogo niczego nie chcę. Zamykam się jak kwiat, który wydał wprawdzie owoce, ale nie te, ważne i dostrzegane.
Żal mi jednak tych młodszych, którzy muszą przejść swoją drogę POD PRĄD i nie bacząc na konsekwencje ( a wierzcie mi, to nie jest bagatela typu: tracę pracę i nie mam za co zapłacić rachunków, a sprawa głębsza – jestem sama przeciw wszystkim i nikt mnie nie ochroni nawet przed moją własną depresją i moimi wątpliwościami – współczuję im, ale też trzymam kciuki za nich – ta, która kiedyś nie wytrzymała presji opinii publicznej.
Ale wy żyjecie w innych czasach i życzę Wam powodzenia. Jestem z Wami!